Wywiad z Katarzyną Kowalczyk - obiecującą artystką, która oprócz gitary i pędzla ma jeszcze talent.
Gdzie jest obecnie Twoja gitara?
Aktualnie leży w pokoju.
Chciałabym zacząć od Twojej
definicji piękna, co to w ogóle jest?
Piękno to ściąganie masek, obnażanie
lęków i błędów, szczerość.
Czy dążysz to takiego piękna w
muzyce?
Mam nadzieję. Liczę na to, że ludzie
będą postrzegać moją muzykę autentycznie.
Jest już takie utarte sformułowanie
"Pierwsza płyta jaką dostałam od Taty była..." No
właśnie, jaka była Twoja?
"Various Position" Leonarda
Cohena. Szczególnie utkwiła mi w pamięci piosenka "Dance Me
to the End of Love", której słucham do dziś w najbardziej
emocjonalnych dla mnie chwilach.
Jakimi artystami najbardziej się
inspirujesz?
Temat rzeka! Ostatnio ubóstwiam
austryiacką artystkę Soap&Skin, jej twórczość spełnia moje
wszystkie muzyczne wymogi. Lubię minimalizm Molly Nilsson,
uczuciowość Cat Power, a także elektroniczne klimaty takie jak
Grimes czy Boards of Canada. Mam sentyment do współczesnej polskiej
alternatywy. Uwielbiam Marię Peszek, szczególnie jej ostatnią
rewolucyjną płytę. Kocham zespół Księżyc, bardzo zapomniany
przez Polaków. Kiedy słucham ich muzyki, odnoszę wrażenie, że
ktoś wszedł do mojego wnętrza.
Czy masz jakiś określony pomysł na
swój wizerunek?
Myślę, że tak. Właściwie to w
momencie, kiedy zaczęłam śpiewać już zarysowywałam sobie pewien
określony wizerunek muzyczny. Początkowo chciałam zająć się
gitarowym soulem, inspirowałam się Ettą James, Joss Stone i Amy
Winehouse, później jednak odkryłam klimaty, które bardziej pasują
do mojej osobowości i wrażliwości. Ludzie odbierają mnie jako
melancholika, może coś w tym jest. Lubię muzyczną nostalgię,
dlatego też myślę, że zarówno ja jak i moja twóczość będzie
kojarzona z pewnym określonym nurtem – ludzie będą mnie
postrzegać jako człowieka chodzącego po snach, taki mam zamysł z
moim zespołem.
Na jakiej scenie festiwalowej widzisz
się najbardziej lub na jakim festiwalu można by Cię spotkać?
Off Festival, Slot i Opener, to takie
ogromne marzenia. Można mnie spotkać na pewno na Tauronie,
znakomity festiwal, promowany w dodatku na ukochanym Śląsku.
Czy Off Festival w Katowicach jest wg
Ciebie ważnym punktem na mapie festiwalowej świata?
Niewątpliwie. Jest to jeden z niewielu
festiwali, który w 100% promuje naprawdę wartościową muzykę.
Człowiek nie przychodzi tu, by tylko potańczyć ze znajomymi, to
chwila na magnetyczne doznania. Off cieszy się coraz większą
popularnością, moi znajomi z zagranicy kojarzą już tą imprezę.
Myślę, że za kilka lat będzie przypominał formatem festiwal
Sziget.
Czy gdybyś miała dostać za darmo
bilet na Coachelle, ktorej line-up 2014 przewiduje takich artystów
jak Daft Punk, Empire of the Sun czy Justin Timberlake a bilet na
rodzimy Tauron Nowa Muzyka, to co byś wybrała?
Może to zabrzmi zabawnie, ale raczej
Tauron. Faworyzuję festiwale na rodzimych terenach. Przede wszystkim
należy uświadomić Polaków, że w naszym kraju można robić dobrą
muzykę. Drażni mnie stereotyp "nie oglądam polskich filmów,
nie słucham polskiej muzyki, bo są bez sensu". Polacy potrafią
stworzyć festiwal na światowym poziomie.
Jak bardzo Internet, You Tube pomógł
Ci w rozwijaniu swojej muzycznej kariery i "wybiciu się"?
Gdyby nie Internet, raczej nadal
śpiewałabym do czterech ścian. Dzięki sieci, moje nagrania są
przesłuchiwane w różnych krajach, co mnie bardzo cieszy. Otrzymuję
też propozycje koncertów i współpracy. Internet sprawił, że
poznałam Kubę i Olę Rzepkę z zespołu Drekoty, z którymi pracuję
obecnie nad ważnym projektem. Mam nadzieję, że to współpraca na
wiele lat. Właśnie rozważamy nazwę zepsołu.
Siostry Casady, czyli zespół
CocoRosie, opowiadają taką historie, że w swoim paryskim
mieszkaniu zamknęły się w łazience, gdyż tam była najlepsza
akustyka i zaczęły tworzyć muzykę. Czy wg Ciebie takie domowe
nagrywanie jest lepsze od tego w profesjonalnym studiu? Jeśli
tak/nie to dlaczego?
Na pewno jest to świetny początek.
Lubię echa domowego grania, słuchacz odbiera wówczas artystę
bardziej naturalnie. Jestem fanką Korouvy, która stosuję tę
metodę, uwielbiam te złe sklejanie ścieżek, lekkie szumy. Jak
najbardziej popieram.
Jakie są Twoje wrażenia po występie
na festiwalu Rytm Gliwice?
Bardzo pozytywne. To był jeden z moich
pierwszych ważniejszych koncertów. Cieszy mnie również fakt, że
poznałam The Dumplings, których jestem ogromną fanką.
No właśnie, wspomniałaś o zespole
The Dumplings. Mają oni wiele z Tobą wspólnego: młody wiek i
dobry materiał. Czy mają oni coś, czego Ty nie masz?
Nagrali materiał autorski, który jest
gotowy na płytę, moja twórczość wymaga jeszcze wielu przemyśleń.
Jaki prąd w sztuce podoba Ci się
najbardziej?
Jestem zwolenniczką wielu nurtów,
staram się nie ograniczać do jednego i szukać pozytywów w każdym
zjawisku artystycznym. Mam szczególny sentyment do ekspresjonizmu
Egona Schiele i malarstwa Fridy Kahlo. Lubię surrealizm w wykonaniu
Rene Magritte, uwielbiam Marca Chagalla i sztukę naiwną.
Czy uważasz, że sztuką można
zarobić na życie?
Kiedyś wychodziłam z założenia, że
w dzisiejszych czasach jest to niemożliwe. Teraz uświadomiłam
sobie, że jeżeli człowiek ciężko pracuje i potrafi odpowiednio
wypromować rękodzieło, to może naprawdę sporo zarabiać albo
przynajmniej utrzymywać się z twórczości. Świetną reklamą jest
Internet, szczególnie portale społecznościowe. Nie mając
odpowiednich kompetencji już staram się zarabiać na obrazach i
przyznam, że moja działalność coraz lepiej funkcjonuje. Z obrazu
na obraz dostaję większe stawki.
Katarzyna
Kozyra, autorka słynnej Olimpii powiedziała takie słowa: "Dobra
sztuka jest o czymś,
a
nie po coś". Zgadasz się z tymi słowami?
Tworzenie sztuki musi mieć sens. To
urywek historii artysty i chęć przekazania problematyki większej
ilości odbiorców. Nie przepadam za współczesną modą na
podświadome tworzenie. Czasami trudno znaleźć w tym wszystkim
prawdę. Nie jestem zwolenniczką estetyzmu, który obezwładnił
świat. Secesja jest dla mnie pewnego rodzaju estetyczną wydmuszką.
I nie ma w tym nic złego – sama lubię ten nurt, ale bardziej
autentyczny jest dla mnie "Autoportret z cierniem" Fridy
niż "Taniec" Muchy. Wiem, że Frida mi się zwierza, a
Mucha maluje dla podziwu.
Szklanka jest dla Ciebie pełna czy
pusta do połowy?
Choruję na prokarstynację i nie chce
mi się jej zapełnić.
Dziękuję za wywiad.
Rozmawiała Dominika Krzemieniecka
(zdjęcie: Klodia Sajdok)
bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńdziękuję Paweł! profesorowi też się spodobał
Usuń