Wiem, że każdy liczył na rady życiowe mojej przyjaciółki, ale nie o tym będzie dzisiejszy wpis.
W Berlinie, oprócz Bramy Brandenburskiej, Reichstagu oraz Pomnika Pomordowanych Żydów Europy warto zobaczyć Muzeum Salvadora Dali na Placu Poczdamskim. Wystawa jest ogromna, liczy ponad 400 prac artysty. Samo muzeum robi wrażenie: zaraz przy wejściu jest biały fortepian, z którego wypływa woda,
na każdym z pięter wystawy znaleźć można Marilyn Bocca Lips Sofa, a może jednak Mae West Sofa... Nieważne - za 9€ można usiąść na czerwonych ustach albo na przezroczystych krzesłach i oglądać prace malarza.
Z czym kojarzy się Salvador Dali? Jestem pewna, że każdemu z "Trwałością pamięci", czyli symbolem surrealizmu.
Nie będę jednak opowiadać o nieroztapiających się zegarach, ale o trochę innym obliczu Salvadora.
"Les Amours jaunes" to cykl obrazów, przyozdobionych złotym płynem, imitującym brokat.
Wg mnie nazwa to analogia do tomiku wierszy autorstwa Tristana Corbière, jednego z grona poetów wyklętych.
Cykl epatuje erotyzmem i mimo tego, że jest tu pokazana "naga prawda" to nie mogę wrzucić go do worka z pornografią. W tych obrazach jest coś surrealistycznego, jest wiele symboli, kluczy do interpretacji, a to wszystko ozdobione "złotym płynem". Magia.
Podsumowując "Les Amours jaunes" Salvadora Dali to idealne miejsce na pierwsza randkę.
O, właśnie zabrałam się wczoraj za jego wspomnienia. Muszę przyznać, że musiałam do nich "dojrzeć" całe trzy lata, by dopiero teraz śmiać się niebywale odczytując każdą stronę. W sumie to nie wiem co mnie bawi aż tak bardzo. Czereśnie bez ogonków? Być może. A prezentowany cykl idealne pasuje do jego wspomnień, o dziwo, z dzieciństwa. Chociaż osobiście do mnie nie przemawia (pewnie dlatego, że nie znoszę złota). A co do samej koncepcji Twojej mamy, która mówi, iż podróże kształcą ale tyko wykształconych, dodałabym jeszcze że również tych, których stać by w Barcelonie wejść do jego muzeum, a nie tylko robić sobie zdjęcie z makietą, na której trzyma na głowie delfina. Kiedyś wybiorę się do Berlina. Pozdrawiam studentów i miłośników czereśni z robakami!
OdpowiedzUsuńAsiu, wspomniałaś o książce "Moje sekretne życie"? Koniecznie musi trafić w moje ręce!
UsuńSam cykl świetnie uzupełnia resztę wystawy, ale jest trochę infantylny, więc z Twoimi słowami, że "LAJ" pasuje do okresu dzieciństwa, zgadzam się całkowicie. Ale faktem jest, że Salvador tworząc "Golden Loves" miał 70 lat. Może efekt Benjamina Buttona?
Pewnie byłaś w jego muzeum w Barcelonie, jak wrażenia? No mam nadzieję, że będę mieć odpowiednią ilość €, by wejść do środka:)
Sprostowanie: to nie słowa mojej mamy, tylko mamy mojej przyjaciółki.
Skoro Berlin to musisz koniecznie zajrzeć do Figueres w Katalonii, jak już będziesz wielkim pijarowcem! Mieści się tam jego zamczysko, które jest obecnie muzeum posiadającym 1/3 twórczości Dalego. Byłam tam cztery lata temu i myślę, że ten dzień zapamiętam do końca życia. Warto, warto, wartoooooooooooo! Mnie się Dali kojarzy bardziej z "Płonącą żyrafą". Uwielbiam ten obraz, jak i wiersz Grochowiaka, który jest nawiązaniem.
OdpowiedzUsuńKasia & Gitara, tak dawno nie słyszana :) w Berlinie byłam dosłownie 10h, ale planuję wybrać się znowu, jestem zauroczona tym miastem.
UsuńCo do wiersza i wystawy: Grochowiak także pisze o ośle Salvadora. Nie pamiętam cyklu prac, ale na KAŻDYM obrazie był osiołek, jego cień, karykatura, po prostu na każdym. Na początku myślałam, że motywem przewodnim były motyle, ale później okazało się, że inne zwierze.