19 marca 2014

#sztuka pisania publikacja I

Dociekliwi, którzy przeglądali mojego bloga 5 wpisów wstecz, wiedzą, że publikuję tutaj również moje małe zbrodnie pisarskie. Od początku marca jestem związana z projektem PRE-PRODUKCJE, który pomaga mi w tworzeniu mojego kryminału.

Podobno to esej o filmie Michała Rosy. 

Wątpliwa pewność

Jako nastolatka zaczytywałam się w kolorowych magazynach dla kobiet, żeby lepiej zrozumieć świat, w który miałam dopiero wejść. Czytałam o stosunkach damsko-męskich, tych na co dzień i tych w sypialni, o tym, że mężczyźni potrzebują przestrzeni, wolności, a kobiety to bluszcze, które wykorzystują wszystkie swoje atrybuty, aby tych mężczyzn przy sobie zatrzymać.
W końcu weszłam w tę rzeczywistość i wszystko okazało się bzdurą. Pozostało mi tylko wyrzucić kolorowe gazety.

"Rysa" to film Michała Rosy, który pokazuje nam piękne krakowskie mieszkanie, a w nim "stare, dobre małżeństwo". Już na samym początku pojawia się symboliczna rysa, która z każdą minutą staje się coraz widoczniejsza.
Joanna Kocjan to kobieta, której nie można narzucić żadnej formy, nie jest ani żoną, ani matką, jest kimś niezależnym i wymykającym się ze sztampowej klasyfikacji.
Kiedy dowiedziała się o wątpliwej przynależności swojego męża do służby SB, miała powód by odciąć się od niego jeszcze bardziej. Przesłanki co do przeszłości Jana, upublicznione przez pewnego historyka, mijały się z prawdą, jednak odnaleziony list dotyczący materiału w kropki, notabene, z którego Joanna miała uszytą suknię ślubną, przesądził o kryzysie w ich małżeństwie.
Według mnie ich związek był na takim etapie, że katalizatorem mogłoby stać się nawet przesolenie zupy przez Jana.

Kobieta uciekła w swój świat świerszczy, do uroczego pokoju na strychu.
Ta ucieczka, powtarzająca się codziennie, stała się małym rytuałem w domku na przedmieściu. Wcześniej tradycją było wspólne jadanie posiłków, teraz samotność stała się codziennością. Ich spotkania w przedpokoju, kiedy rzucali na siebie przelotne spojrzenia, chłód jakim kobieta obdarzała swojego męża, stały się rutyną.
On w tym związku był kobietą, która potrzebuje miłości i akceptacji. Jan stał się ofiarą własnej nieklarownej przeszłości, która nigdy nie miała być już wyjaśniona.
Ona była mężczyzną, który potrzebuje przestrzeni, który zamyka się w swojej arkadii.
To typ kobiety, który odwraca się od partnera po akcie miłosnym, jest samowystarczalny, egoistyczny, niezdolny do kompromisów.
O takim typie nie pisali w gazetach, a szkoda, bo wtedy może lepiej zrozumiałabym Joannę, którą po części sama jestem.

Za "Rysę" Jadwiga Jankowska-Cieślak w 2009, rok po ukazaniu się filmu, otrzymała Orła w kategorii "Najlepsza główna rola kobieca", a jej ekranowy partner Krzysztof Stroiński był laureatem "Najlepszej roli męskiej". Małżeństwo wykreowane przez Rosę jest wręcz na medal. Historia, którą stworzył nie ma nic wspólnego z tkliwymi opowieściami o zdradach i rozstaniach. Tutaj problem tkwi w psychice głównej bohaterki, w jej charakterze i chyba najsłuszniejsze stanie się założenie, że Joanna jest jakaś inna.
Swoją formą "Rysa" przypomina mi o innym filmie – "Wątpliwość" z Meryl Streep. Różnicą jest to, że opuszczamy krakowski dom, a przenosimy się do klasztoru. Tutaj pewność miesza się wahaniem, domniemanie zmienia się w intrygę, sacrum pomału staje się profanum.

Jeszcze inną konotację znajduję między wizerunkiem Joanny, a postacią Claire z "House of Cards".
Obie kobiety są niezależne, tkwią w jakimś schemacie związku, z osobą, z którą same nie wiedzą czy jeszcze coś je łączy, w końcu odchodzą.
Joanna wyprowadziła się, a obrazek przeżytych wspólnie lat, przez jedną rysę, rozbił się. Ona nie tęskni, nie czuje, na wieść o zawale męża odchodzi spokojnym krokiem. Wszystkie emocje zabija w sobie, możliwe, że jest emocjonalnym inwalidą, bo przecież każda inna normalna kobieta, o której piszą kolorowe magazyny, przejęła by się wypadkiem, wzruszyła, natychmiast pobiegła do męża. I tak, owszem, w końcu małżeństwo spotyka się w szpitalu. Nie ma tam miejsca na nostalgie, na łzy - to spotkanie "starego dobrego małżeństwa", bez zbędnych pompatycznych słów.

Zimowy dzień, Joanna idzie z walizką przez ulicę. Wciąż nie wiemy czy kobieta poskleja rozbity obraz, czy może wyrzuci go do śmieci.
I co daje nam tym Rosa? Nadzieję na odbudowę związku, nadzieję, że miłość wszystko przezwycięży, czy może sugeruje, że miłości w ogóle nie ma, a my jesteśmy tylko trybikami w dziwnym mechanizmie zwanym "miłością"? Nie, Rosa daje nam wątpliwą pewność każdej historii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz