6 marca 2014

#mondaine

Lubimy skandale. Nie chcemy być ich bohaterami, ale śledzimy każdy pikantny szczegół, chyba ma to związek z wojeryzmem. Skandalem XXI wieku być może jest kokainowa Kate Moss, a może na piedestale powinna stanąć Kim Kardashian - nie umiem ocenić.
Najczęściej bohaterkami skandali są kobiety. Możliwe, że związane jest to z ich seksualnością, chęcią wyróżnienia się lub bycia uwielbianym, a może po prostu zmianą nastrojów (chociaż bieliznę powinno się zakładać niezależnie od nastroju). 
John Sargent, jak podaje Wikipedia był amerykańskim malarzem, chociaż większość swego życia spędził we Francji. Czasy jego twórczości to burzliwy dekadentyzm. Jego biografia, jak każda, może okazać się trochę nudna, więc przejdę do meritum - do skandalu.


John Sargent namalował Virginie Amelie Gautreau w 1884 roku. Sama Virginia była bardzo interesującą postacią, malarz wyeksponował jej postawę mondaine czyli przedstawił jako kobietę światową, niedostępną, narcystyczną oraz łamaczkę męskich serc. I taka właśnie była pani Gautreau.
Ale czy jest coś kulejącego moralnie lub po prostu kontrowersyjnego w tym obrazie?
Dzieło zostało pokazane szerszej publiczności podczas paryskiego Salonu i portret od razu stał się nowym symbolem "succes de scandale" a wszystko dzięki opadającemu ramiączku przy sukience.
Wszyscy już znali akt "Maję nagą" Goyi, pruderyjność nie była raczej cechą dekadenckiej nonszalancji,
 a wielkie oburzenie elity wywołał pozornie niewinny portret francuskiej dziedziczki? Owszem. 
Akty nie wywoływały skandalu, o ile pozowały do niego prostytutki lub kobiety nie związane z wyższymi sferami. Jeśli jednak żona pierra Gautreau ma opuszczone ramiączko to jest to już powód do spekulacji o romansie, można doszukiwać się zabarwienia erotycznego, dwuznaczności. Dla Virginii zapanował okres "fin de siecle" - jej ranga spadła owiana skandalem Madame X, natomiast John był przez pewien czas wykluczony z grona artystycznego światka.

Ciekawostką jest, że po jakimś czasie Sargenta domalował ramiączko, po czym wyjechał do Londynu.


Oprócz "Portrait of Madame X" John namalował też wiele innych pięknych kobiet. Wszystkie portrety utrzymane są w klimacie impresjonizmu, są pastelowe, wyciszone, statyczne.

John Singer Sargent, Lady Agnew of Lochnaw (1892-1893)
John Singer Sargent, Elizabeth Winthrop Chandler (1893)
John Singer Sargent, Mr. and Mrs. Phelps Stokes (1897)
Ostatni obraz przypomina mi o jeszcze innej skandalistce. Mrs. Phelps Stokes - czarno-białe ubranie, muszka pod szyją, włosy zaczesane do tyłu, stoi pewnie, wręcz męsko, z tyłu, w cieniu niczym ochroniarz, stoi jej mąż. Czyż nie jest podobna do Coco Chanel?


Gabrielle Bonheur Chanel, która założyła kobietom spodnie i wprowadziła nowy dress-code była także bardzo kontrowersyjna. Przez całe życie podkreślała swoje antysemickie poglądy, a o homoseksualistach wyraziła się bardzo klarownie:
Homoseksualiści? Czyż oni w kółko nie uczepiają się kobiet, ciągle zasypując je komplementami: „moja ty piękności, moje maleństwo, mój aniołku”? Widziałam jak te wstrętne cioty niszczą życie młodych kobiet: poprzez narkotyki, rozwody i skandale. (…) Bo cioty chcą być kobietami – tyle że żałośnie im to wychodzi.

Poza tym Coco nie stroniła od narkotyków i chętnie wdawała się w nowe romanse.
Reasumując brzmi to jak biografia każdego współczesnego celebryty (pomijając wątek antysemicki) i jest dobrym materiałem na skandal nie wart funta kłaków.
Ile bym dała, żeby dzisiejsze skandale miały choć trochę klasy. Kiedyś szokowało ramiączko, dzisiaj już nawet nie goły tyłek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz